Wsłuchaj się w siebie a wszystko się ułoży.

 Czasem sobie wracam myślami do chwil, gdy naprawdę żyło nam się ciężko. Kiedy niepewność i bezradność nie opuszczała nas nawet na minutę, a strach i poczucie że nie mam wpływu na swoje życie pulsowały w żyłach całą dobę. Pamiętam jak to jest. Pamiętam tylko po to, by wiedzieć do czego już nigdy nie chcę wrócić.

Ciągłe życie w tego rodzaju sytuacji to droga prosta do depresji, lęków, zaniżonej samooceny i poczucia bycia osobą bezwartościową. Kolejny krok to zamknięcie się w sobie i w domu. Poczucie tak dużej przegranej, że niemal się wierzy że nie ma się nic do zaoferowania światu i ludziom w nim żyjącym. Kolejny krok: celebracja nieszczęścia, notoryczny powrót do przeszłości. Mimowolnie. Z przyzwyczajenia. Rozżalenie, smutek, rozczarowanie i wieczne niezadowolenie. Uporczywe poszukiwania odpowiedzi, które nie wnoszą nic. Nic nie zmieniają, nikomu nie są potrzebne. A jednak wierzy się, że coś zmienią gdy tylko się je pozna.
Celebracja nieszczęścia.
A wszystko tak skrzętnie skrywane pod uśmiechem, słowem, zwykłą codziennością.
Nie chodzi i o to, że nie chcę wrócić do ciężkich czasów. Tego rodzaju sytuacji zwyczajnie nie da się uniknąć w życiu. Problemy są i będą.
Jednak dziś mam świadomość, jak sama krzywdziłam siebie i jak pozwoliłam się krzywdzić. Jak pozwalałam by mój strach i moje złe myśli rządziły moim życiem. Jak godziłam się, by przekonania i ograniczenia innych ograniczały mnie. Jak sama narzucałam sobie poczucie obowiązku, którego wcale nie musiałam brać na barki. Jak łatwiej uwierzyć było mi w rację innych, rezygnując ze swojej mądrości i intuicji.
Dziś uparcie wierzę, że to była moja lekcja do odrobienia. Miałam nauczyć się jak docenić siebie i nabrać dystansu. Jak zrozumieć, że czasem nawet najmniejsza zła myśl wysłana w swoim kierunku robi nam ogromną krzywdę. Tak jak kropla drąży kamień a jad sączy się powoli w krwiobieg. Siedem lat zajęło mi zrozumienie, że jedyną osobą która może najbardziej na świecie mnie niszczyć i unieszczęśliwiać jestem ja sama. Tylko ja mam władzę nad tym co przyjmuję do siebie a co po mnie “spłynie”.  Tylko ja decyduję o tym co może mnie zranić, wystraszyć, tak jak decyduję o tym z kim będę się przyjaźnić a kogo będę unikać.
Czym będę żyć?
Marianne Williamson powiedziała tak:
“Ego mówi: gdy wszystko się ułoży,
wówczas poczuję spokój.
Duch mówi: znajdź spokój,
a wszystko się ułoży.”
Moc tych słów trafia głęboko w moją duszę, choć droga do ich zrozumienia i ostatecznie do praktykowania była długa i bolesna.  Uczę się cały czas i nie jestem idealnym studentem. Jednak czuję, że coraz bardziej szanuję i kocham siebie żyjąc w zgodzie z sobą i z tym co mam. Staram się zaakceptować rzeczy na które nie mam wpływu oraz cieszyć się z tych drobnych kroków, które wykonałam. Odrzucając strach, jakim rządzi się dzisiejszy świat, a w zamian szukając spokoju i uważności na macie do jogi. Doceniając piękno życia i chwil jakie mnie otaczają. Czerpiąc siłę i pozytywne emocje z ludzi, którzy tego samego szukają u mnie. Spokoju, wsparcia i przyjaźni.
Rozejrzyj się uważnie. Zatrzymaj na chwilę ciało i myśli. Czy naprawdę musisz tak biec? Pozwalać sobie na życie w strachu? Wątpić  w siebie? Swoją mądrość? Pozwalać sobie na niecierpliwość, która tak niewiele Ci daje, poza frustracją?
Odetchnij. Wsłuchaj się w siebie. Znajdź spokój, a wszystko się ułoży.

 

wszystko się ułoży
źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz