Poranny handel

Jak dramatycznie wyglądają poranki pisałam nie raz. Zdarza się czasem jednak, że dostąpimy cudu, że dzieci jakoś łatwiej wstają, nie drą się z byle powodu. Nie jęczą, że trzeba wstawać, nie biją się i że generalnie współpracują więcej niż na 56%. Nawet udanym żarcikiem rzucą, sprawiając, że dzień zaczynacie od wspólnych śmiechów…

W zasadzie taki poranek nie rożni się zbyt wiele od każdego, poza tym że jakoś tak lżej na duszy matczynej, ton głosu z automatu bardziej przystępny i ciśnienie mniejsze w kręgosłupie. Nawet czas jakoś bardziej elastyczny jest i nie grozi mi spóźnieniem. Ba, zdarza się nawet, że sąsiedzi zauważają ciszę i spokój o poranku na klatce. Echem nie dudnią wrzaski i tupania najmłodszego.

No i w tygodniu zdarzył nam się tak cudowny poranek. Oskar nie zaczął krzyczeć przed otwarciem oczu. Szymon, choć tak samo ospale to jakoś mniej leniwe ubieranie ogarniał. Ja, żwawo od jednego do drugiego syna śmigam, sprawdzam sytuację, akcentując każde słowo na luzie i bez presji.

– Szyyyymon… ubierasz się już?

– …

-Szymek, jak tam ubieranie?

-…

-Szymon, ubierasz się już?

-Nie, majtki na sprzedaż wystawiam…

Źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz