Odwet

Nie wiem jak u was wygląda sobota, ale moja zawsze jest na pełnym gazie. Nie da się inaczej, gdy to jeden dzień w tygodniu, który możesz przeznaczyć na konkretne uzupełnienie zapasów. Sobota to też czas Szymona na tradycyjną wyprawę do Malborka, gdzie cały dzień spędza z babcią, dziadkiem i wujkiem. Sobota to też dzień, w którym nie może zabraknąć ciętej riposty.

Sobotnie zakupy to prawdziwe uzupełnianie spiżarki: soki, warzywa, sery, ryby, jogurty, twarogi… słodycze. Zadziwiające jest, ile żywności pochłania czteroosobowa rodzina i pies. Przyznam szczerze, że gdybym sama miała wnieść trzy pełne torby na drugie piętro, musiałabym latać na trzy rundy.

W każdym razie.

Po wtachaniu całego ekwipunku do mieszkania Arkadiusz stwierdził, że koniecznie musi iść do Dino, bo tylko tam kupujemy słodkie płatki śniadaniowe dla dzieci (Lubella – dobry skład). Podpadało mi to lekko, jednak nie komentowałam.

Wraca Arkadiusz i słyszę jak stuka szkło. Jak nic, stary browary kupił.

– O! Od kiedy płatki śniadaniowe pakują w szklane pudełka? – pytam, ubierając się o wyjścia i równocześnie walcząc o posłuch z Oskarem, który dojrzał chrupki przyniesione przez ojca.

– Co to? Tata! Co to? To chrupki? Ja lubię chrupki! – młody jednym tchem, wali jak pociskami, co małżonek skrzętnie wykorzystuje, udając że nie słyszy moich przytyków.

– Synku, to trucizna – odpowiada, z  cichym westchnieniem męczennika, Arek.

– Co to trucizna? – drąży trzylatek.

– Będziesz miał żonę, to zrozumiesz…

Źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz