Czy też to widzisz, gdy wracasz do ludzi?

Zawsze byłam typem obserwatora. Szczególnie w nowym otoczeniu potrzebowałam chwili by odnaleźć się w niepisanych zależnościach jakie tworzą się w grupie. Dopiero rozeznanie tych schematów pozwala mi się poczuć pewnie na nowym gruncie. Co zabawne, dopiero teraz to lepiej rozumiem i akceptuję, choć przez lata nie było to proste i był to złożony proces. Dziś mój zmysł obserwacji, lekko uśpiony przez długi czas obracania się w tym samym środowisku sprawdza się wzorowo, wspierany intuicją, z którą uczę się pracować codziennie.

Dzięki temu potrafię nie tylko poznawać zależności i powiązania emocjonalne w grupie ale również dość szybko zorientować się z kim mam szansę nadawać na tych samych falach a kogo będę trzymać na dystans. I autentycznie nie jest to jakiś bardzo złożony proces. Raczej instynktowny, i bardziej świadomy niż dotychczas.

Zmiana otoczenia, czyli podjęcie pracy, dały mi ponowną okazję do obserwacji. Jej efekty są dla mnie ogromnym zaskoczeniem, choć pewnie bardziej wynika to z faktu życia w swoistej rutynie, jaką zgotowało mi życie.

Oraz moje wybory z przeszłości.

Odkąd od roku chodzę na zajęcia jogi i od sierpnia spędzam osiem godzin w pracy przez pięć dni w tygodniu widzę, jak łatwo nam – ludziom – przychodzi ocenianie innych. Siłą rzeczy, na lekcjach jogi trwających godzinę do półtorej ciężko wyłapać takie ciekawostki. Choćby dlatego, ze zwyczajnie joga uczy skupienia na sobie i swoim ciele. Pracy ze sobą i swoimi potrzebami a nie grupą. Jednak gdy usiadłam za biurkiem zaczęłam to dostrzegać. Musiał także minąć stres pierwszego miesiąca w nowej pracy. Cały czas mam problem ze zdefiniowaniem tego trafnie, ale w chwili gdy pojawia się to zjawisko, odczuwam dyskomfort, a dużym stężeniu powoduje mojej rozdrażnienie i zniechęcenie. Szczególnie, gdy dane słowa wydają mi się niesprawiedliwe lub zupełnie nie na miejscu. To tak, jakby ktoś rzucał w moją stronę popiół zanieczyszczający moją aurę do tego stopnia że czuję go w ustach.

Wiecie, nie czuję się ideałem, nigdy nim nie byłam i raczej nie będę. Jednak odkąd zmieniłam radykalnie swój światopogląd, coraz bardziej wystrzegam się komentowania decyzji i postępowania innych. Staram się wyjaśniać sytuacje, których nie rozumiem z osobą której temat dotyczy, by swoim zachowaniem czy słowem nie wyrządzać szkód innym.

Słowa mają wielką moc, a ludzie zbyt często o tym zapominają.

Dlatego naprawdę jestem zdumiona jak łatwo przychodzi nam ocenianie innych, i to najczęściej w sposób negatywny i prześmiewczy. Cierpki i sarkastyczny. Jakbyśmy byli sami na świecie i zapominali że za każdą decyzją kryje się człowiek i jego historia. Zdarza się, że oceniamy z czystej zazdrości lub też żalu, że ktoś może więcej. Oceniamy także w akcie obrony, by nie czuć się skrzywdzonym lub niesprawiedliwie potraktowanym. Jakikolwiek powód by się za tym nie krył, oceniamy żeby dowartościować siebie i zadbać o swoje poczucie wartości.

Z drugiej strony ciężko porzucić utarte schematy, które wpaja się nam z każdej strony. W czasach mediów społecznościowych i powszechnego dostępu do wszelakich informacji jesteśmy zmuszeni do oceniania. Szczególnie, jeśli z tego wielkiego szumu informacyjnego chcemy wyłowić wartościowe treści. Jednak, gdy przecedzamy komunikaty, w celu chronienia siebie oraz uczenia dzieci myślenia, nie wyrządzamy nikomu krzywdy. Zwyczajnie odrzucamy dane zupełnie nam nie potrzebne. Według mnie, to znacząca różnica, wskazująca jak daleko ludzie zapętlili się w wyścigu szczurów, w którym bardziej liczy się to co mógłbyś mieć niż to co masz i co wypracowałeś.

Źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz