Sprzężenie zwrotne

Ostatnio najciekawsze rozmowy wychodzą przy obiedzie. A, że dzięki Oskarowi zdarzyło nam się w środę jeść rodzinny obiad (tak, tak, wiem… niesamowicie ciężkie doświadczenie), to i rozmowa potoczyła się ciekawie.

Nie była to lekka środa. Z tyłu głowy masz, że i tak wstać musisz przed szóstą, odwieźć męża do szkoły, dziecko do pracy… czy tam na odwrót. Umówić młodszego do pediatry, odwiedzić i tak przedszkole by podpisać aneks (wszyscy podnoszą ceny, to czemu nie przedszkole?) Potem obrócić się trzy razy w domu, pojechać do papierniczego, do szkoły po dziecko i do pracy po męża, potem do pediatry a na końcu do apteki. Niby wolne, a najeżdżone i wydane z portfela jak w weekendowe zakupy.

No i jakiś taki kocioł w domu też nie weekendowy. U Arka telefon się urywa, dzieciaki skaczą i zadymiają. Nakrywam do stołu, siadam z chłopakami, a Arek dalej przez telefon rozmawia. W końcu przychodzi, gdy już w połowie posiłku jesteśmy:

-Schowałam Ci… –  chcę powiedzieć, że jako kochająca żona, zadbałam o ciepły posiłek, gdy Arek wpada mi w słowo

-Jasne. Chcesz mnie zabić. Żebym nie znalazł i z głodu umarł – odzywa się mąż, nie patrząc na dzieci, przybierając cichy i poważny ton

– Ale o co chodzi? – pyta z zainteresowaniem Szymon

-Mama chce mnie zabić i zgarnąć kasę z polisy – ojciec gra z ośmiolatkiem w otwarte karty, zupełnie opanowany, plotąc co mu ślina na język przyniesie

-Ale o co chodzi? – jeszcze bardziej skonsternowany Szymon nie odpuszcza, a zanim Arek zareaguje, odpowiadam spokojnie:

-Tata wypił piwko po pracy i nie wie co mówi. Zobacz synu, co alkohol robi z ludźmi…

Źródło: pixabay.com

Dodaj komentarz