Mistrz puenty powraca!

 Mam najlepszą fryzjerkę na świecie. Cenię sobie komfort który czuję gdy siadam w fotelu u Niej w salonie. Ponieważ mamy dobre relacje, wiem że krzywdy mi nie zrobi. Ostatnio jednak fala upałów pchnęła mnie do drastycznego skrócenia włosów. 

Choć chyba Kasia tak tego by nie nazwała, to jednak jeden – dwa dni oswajałam się z nową długością. Spoglądałam w lustro, układałam, mówiłam sobie że jest fajnie. Bo w sumie jest, jednak miło czasem usłyszeć to od męża. 

Niedziela rano. 

– Zobacz, w sumie dawno nie miałam takiej długości ale dobrze się czuję. Lekko. Jest dobrze, nie?

Mąż zerka z dziwnym uśmiechem i nic nie mówi. 

– No powiedz coś. – naciskam 

– No ale mówiłem wczoraj. Co mam skłamać? Zmienić zeznania? – uśmiecha się dalej. 

– Nie no. Masz powtarzać wczorajszą wersję, aż powiem że starczy – mówię szczerząc zęby

– A! Czyli mam Cię utwierdzać! – Odkrywczo wykrzykuje ślubny

– Arek. Dziesięć lat jesteśmy małżeństwem, a ja Ci ciągle muszę wszystko mówić. Nic się nie znasz na kobietach – wzdycham z rezygnacją, na co słyszę puentę podkreśloną gigantycznym rozbawieniem: 

– Już nie muszę! 

Żródło: pixabay.com

Dodaj komentarz