Idealistka.

Jakoś na początku roku ktoś mi powiedział, że jestem idealistką. A raczej na moje stwierdzenie “może i jestem idealistką…” stanowczo i głośno powiedział “oj tak, jesteś”. Do tej pory, gdy wspominam tą sytuację mam mieszane uczucia, próbuję ustalić, czy idealista ma rację bytu w dzisiejszym świecie. Osobiście, idealista kojarzy mi się z kimś słabym. Kto w czasach przesiąkniętych wyścigiem szczurów, walką o przetrwanie i utrzymanie się na powierzchni, nie ma racji bytu.

Od tego czasu, regularnie wraca do mnie ta wyrwana z kontekstu wymiana zdań. Szukam w sobie zapędów idealisty, zdarza się że intuicyjnie biorę pod lupę ostatnie wydarzenia i analizuje swoje zachowanie i motywy.  Najbliższe mi dziewczyny postrzegają mnie jako fajterkę. Hania, która jest mi niezwykle bliska, ostatnio uświadomiła mi też, że u mnie ciągle jest złość (choć użyła bardziej dosadnego słowa).

Czyli stabilnie.

Uświadomiła mi wtedy, że to co mnie napędza i chroni to moja złość.

Jestem napędzaną złością idealistką. 

Dzięki złości od lat utrzymuję się na powierzchni, chowam w zbroi swoje ideały, i wyciągam je tam, gdzie uznam, że warto. To złość i determinacja do realizacji tego, na co wg. mnie zasługuje i mi się należy, sprawia że jeszcze płynę. Czasem miałam wrażenie, że przez masę rozczarowań i trudności zrobiłam się cyniczna. Jednak chyba to nie cynizm, a ostrożność.

Dziś, gdy przypominam sobie spontaniczne i głośne potwierdzenie mojego idealizmu czuję lekkie zażenowanie. Im więcej swoich zapędów w stronę idealizmu dostrzegam, tym bardziej mnie to zawstydza. Bywam zła na siebie, bo mam wrażenie że przez to się odsłaniam. Sama się podkładam, mimo solennych obietnic że tego nie zrobię.

Raczej nie dowiem się, czy mój idealizm to zaleta czy wada. Nie rozstrzygnę swojej rozterki, dużo też pewnie w tym temacie już nie zmienię. Mam tylko nadzieję, że to nie jest dziedziczne.

Żadne życie nie jest warte wewnętrznych rozterek, jakie dotykają idealisty.

Świat nie jest na to gotowy.

Nigdy nie był.

Dodaj komentarz