Chlebowe K2

Kiedyś pieczenie z drożdży wydawało mi się wyższą szkołą zaawansowanego kuchcenia. Serio. Kiedy obserwowałam, jak mama czy ciocia robią ciasto drożdżowe: czekają aż wyrosną drożdże, wyrabiają, dodają składniki… no ewidentnie było to ponad moje siły kulinarne. Przyszedł jednak czas, kiedy pieczenie stało się moim sposobem na oczyszczenie myśli. 

Więc w końcu też wzięłam się za drożdże. Przygodę zaczęłam od bułeczek drożdżowych, potem przyszedł czas na pizze, aż w końcu na prosty chleb, o którym pisałam tu
Z chlebem to jest tak, że jak się zacznie, ciężko skończyć. Ponad to temat daje tyle możliwości, że ciężko po prostu skończyć na jednym rodzaju pieczywa. 
Przy moim “myśleniu” o chlebie zawsze pojawiał się temat zakwasu. Był jak nie dokończona sprawa z przeszłości spędzająca sen z powiek. Takie niedoścignione marzenie. Symbol chlebowego zwycięstwa, smak chlebowej idylli. Od kilku lat niedoścignione chlebowe K2. 
I choć internet jest pełen porad i przepisów odnośnie zakwasu chlebowego i pieczenia na nim, to jeszcze nigdy nic mi nie wyszło. Poza wkurzeniem męża, który miał już dość nieudanych wypieków. 
Może w akcie desperacji, a może na przypływie nadziei postanowiłam zainwestować w książkę. Wybór padł na tą, na którą czaiłam długo, ale niesiona falą porażki zakwasowej wstrzymywałam się z jej kupnem. 
Poradnik Piotra Kucharskeigo Chleb. Domowa Piekarnia to najlepiej zainwestowane 30 zł w moim życiu kulinarnym. Serio. Książka napisana prosto, wiedza podana łopatologicznie – czyli w sam raz dla mnie. Co więcej, opisy mąk i ich rodzaje, przydatne sprzęty, sposoby wyrabiania ciasta i praktyczne skazówki. 
Do tego ładne zdjęcia i proste przepisy. 
Wierzcie mi, prościej o chlebie się nie da. 
Dwa dni czytałam, kartkowałam, myślałam. Aż w końcu nastawiłam zakwas i zaczyn na chleb na drożdżach. I choć do zakwasu podchodziłam ostrożnie, to do chleba drożdżowego z zainteresowaniem.  Przepis prosty, ale trochę czasochłonny, z dużą ilością zagniatania, formowania i odgazowania. 
Kto śledzi mój Instagram, ten pewnie już widział efekt końcowy chlebów drożdżowych. Za każdym razem, gdy cykam zdjęcie, żałuję że nie poczujecie tego zapachu, nie wspominając o smaku, miękkości środka i chrupkości pysznej skórki. Przy tych chlebach, chleb sklepowy… to tylko chleb. 
A zakwas? 
Nie ma nic prostszego! 😉
Zakwas, zakwas, zakwas 😉 

Żytni na zakwasie! Nie jadłam pyszniejszego 😉 

Mieszany: graham i pszenna z czarnuszką. 

Dodaj komentarz