Brafitting od podstaw

Odkąd jednego roku na wiosnę poznałam Anitę, podświadomie czułam, że koordynacja i organizacja różnych wydarzeń to jest to, co mogłabym robić. Niewielkie doświadczenie zawodowe, jakie miałam nie przeszkadzało mi w upartym dążeniu do celu. Ba, Anita pokazała mi, że praca może być nie tylko pracą. Zarabianie na utrzymanie można połączyć z czymś więcej. Nadać misję swoim czynnościom zawodowym, by pieniądze, które wpadają na konto były także efektem małej zmiany wprowadzonej w czyimś życiu. Praca i misja. Czy to nie piękne połączenie? W świecie, nastawionym na konsumpcjonizm, to raczej mało spotykana symbioza. Jednak jestem dowodem na to, że jest możliwa.

Odkąd zaczęłam pracę z Izabelą Sakutovą okazało się to jeszcze bardziej możliwe. I równie bardzo trudne. Pisząc te słowa mam za sobą dziewięciomiesięczny staż pracy w firmie So Chic. Upływa też miesiąc, odkąd ukończyłam szkolenie Brafitting od Podstaw, na którym Iza szeroko omawia typy biustonoszy, konstrukcje, poprawne ich dopasowanie oraz podstawy pracy w przymierzalni z klientką.

Czy powyższe sprawia, że czuję się mądrzejsza w temacie? Absolutnie nie. Jednak sprawia, że widzę wyraźnie jak kobietom potrzebne są brafitterki, choćby po to by przestały krzywdzić swoje piersi stanikami z sieciówki.

Zanim zaczęłam pracę w So Chic, nigdy nie odwiedziłam salonu brafittingowego, swoje piersi uważałam za niezbędny element wyposażenia: są – no trudno. Tak samo też traktowałam zakup stanika. Myślę, że jest to znamienne dla osób, które kupują pewne części garderoby tylko dlatego, że muszą: przymierzyć – jest jako tako – kupić – zapomnieć. Odpękać do następnych zakupów… za rok? W mojej bieliźniarce nigdy nie było więcej niż dwa biustonosze. Nigdy.

Bardzo łatwo jest znielubić jakąś swoją część ciała. A piersi nie są wyjątkiem. Ba, jako że są najbardziej kobiecym atrybutem, narażone są często na ocenianie, spojrzenia i czasem niewybredne uwagi. Mogą też znacząco wpływać na kobiece poczucie wartości. W naszych oczach mogą być za duże, za małe, za szeroko rozstawione, za blisko siebie… za jakieś tam. A przecież mogą przestać być “za”, gdy dowiemy się, jak im pomóc być wystraczającymi.

Ale nikt nigdy nam nie powiedział, że najistotniejszy jest pas obwodu biustonosza, a ramiączka to tylko kosmetyka. Nie miało dla nas znaczenia jaka jest miseczka: miękka nigdy się nie dopasowała do piersi, a sztywna sprawiała że wyglądamy nienaturalnie.  Nie miała też znaczenia szerokość skrzydełek pasa obwodu biustonosza, a fiszbiny to zło konieczne. Wiecznie uwierające, zostawiające ślady, czasem nawet zaczerwienienia czy zadrapania – szczególnie gdy wychodziły z materiału!

Uwierający mostek biustonosza? Spadające ramiączka? Podnoszące się miseczki przy podnoszeniu rąk? A może piersi zmęczone, wiecznie ciągnące ku dołowi? Powodujące bóle w ramionach, kręgosłupie, karku? Standard. Zna to pewnie każda z nas. Jedyna przyjemność z noszenia biustonosza, to moment jego ściągnięcia.

Co ciekawe, na szkolenie Izy zgłaszają się kobiety, które nie tylko myślą o zostaniu brafitterką. Bardzo często, są to panie które chcą się wyrwać z błędnego koła sieciowych biustonoszy, zrozumieć jak sobie pomóc, a przy okazji polepszyć komfort swój, swojej siostry czy przyjaciółki. Są to panie które, tak jak ja na początku pracy w So Chic, były przekonane że biustonosz to nic skomplikowanego a jego dopasowanie polega na regulacji ramiączek, bo przecież to one są machiną tego urządzenia. Dla nich nie miało znaczenia z jakiego materiału jest wykonany biustonosz, z ilu części uszyty, czy ma wszyty panel boczny i czy prany jest w pralce czy ręcznie.

A rozmiary?

Przywiązanie do rozmiaru biustonosza jest tak duże, że nie zwracamy kompletnie uwagi na realny wymiar miseczki. Liczy się jej oznaczenie – przypisana literka, a jedyne co może się zmienić – w naszym wyobrażeniu – to rozmiar pasa obwodu.

Przychodzi mi od razu na myśl pytanie: skoro uczy się nas, by dbać o kondycję, figurę… dlaczego nie uczy się nas jak odpowiednio dbać o piersi? Kobiece życie byłoby o wiele prostsze, gdyby od początku każda z nas miała szansę pokochać swój biust.

Tak jak wspominałam, praca która napędzana jest pasją i misją to idealne połączenie dla mnie. Dlatego też tyle satysfakcji daje mi praca z Izabelą Skautovą. Nie spodziewałam się jednak, że to również tak trudne. Mam za sobą dziewięć miesięcy nauki i wyzwań a jeszcze czasem czuję się, jakbym totalnie nie ogarniała. Sporadyczne potknięcia które mi się zdarzają, na dłużej wybijają mnie z rytmu.

Nie mniej walczę.

Bo czuję, że miejsce w którym się znajduję jest tym, gdzie powinnam być. No, może jeszcze szkolenie Brafitting Pro. Tam również kiedyś chciałabym się znaleźć 🙂

Dodaj komentarz