Nie zapuszczam się autem do dużych miast. Nie robię tego, bo kierowca ze mnie niedzielny. Poza tym przerażają mnie korki, sto tysięcy pasm drogi, dwupasmowe ronda, skrzyżowania z torami i sfrustrowani, lokalni kierowcy. Po Elblągu jeździłam ostatnio na kursie prawa jazdy.  Kolejny raz się odważyłam, gdy pojechałam z dziećmi na koncert Cezika, potem na tatuaż. Obie wyprawy to żaden wyczyn, ale moja trzecia… Trzecia wyprawa to wyprawa na mediacje około rozwodowe do Elbląskiego Centrum Mediacji, które jest na mapie, ale jak spytać przechodnia to nawet nawigacja nie pomoże.

Decyzje

Pierwszy wpis w nowym życiu. Niepewny, bo zupełnie nie wiem jak się czuję, siedząc sama w 51 m mieszkaniu, pijąc białą herbatę od Teekane. Herbatę z torebki, choć tych staram się wystrzegać. Z małego głośniczka płyną dźwięki tybetańskich mis, a po pokojach roznosi się lekki, dymny aromat palo santo. Jutro minie tydzień odkąd wyprowadziłam się z domu, w którym mieszkałam 15 lat.

Z nowym rokiem jogowym krokiem

Trzeci raz zawitałyśmy do Uzdrowiska w Tolkmicku. Znajoma droga, pora zbliżona jak ta, sprzed dwóch lat. To samo miejsce i niby ci sami ludzie, jednak nie do końca. Czas zmienia wszystko: rozwija, skraca, zacieśnia, niszczy i buduje. Dlatego też ci sami, ale inni, w tym samym miejscu, ale trochę innym, nieznacznie dalej w swojej drodze życiowej zawitaliśmy na trzecie już warsztaty jogiczne.

O mnie

Na imię mam Paulina, bo tak wybrali rodzice. Dziś wolę, gdy przyjaciele mówią Paula. Uwielbiam książki, jogę i rękodzieło. Mam męża, dwójkę synów i psa. Pracuję w dziale marketingu. Jestem także związana z fundacją Damy Radę. Jedną z moich pasji jest … pisanie....

Nienawidzę być chora. Choroba to czas, który potęguje uczucie mojej samotności. W chwili, gdy moje ciało każe przystopować, brutalnie powalając mnie do łózka, moja głowa przypomina mi równie mocno, że z chorobą także muszę sobie poradzić sama. Nie ma nikogo, kto mógłby się mną zaopiekować.

Światy

uż co jakiś czas wraca do mnie regularnie myśl, by napisać książkę. Dlaczego? Bo ktoś mądry kiedyś powiedział, że marzenia są po to, by je spełniać. I zawsze, gdy temat do mnie wraca, ten sam moment okazuje się dla mnie problematyczny: o czym miałabym napisać? Zmyślone historie są nie dla mnie, nie potrafię pisać o wymyślonym życiu, bo brak mi cierpliwości w tworzeniu fabuły. Z resztą, co tu dużo pisać: nie znalazłabym prawdziwej frajdy w tworzeniu tego rodzaju powieści. Dlaczego mam tworzyć coś od podstaw, kiedy w prawdziwej historii uczestniczę na co dzień?

Dzisiaj

Piątek był szalony i pospinany prowizorycznie trytytkami. Wszystko dzięki mojemu mechanikowi, który przetrzymał moje auto do następnego dnia i sprawił, że stałam się biedniejsza o prawie 600 zł. Jednak, gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam przymrozek na ziemi poczułam prawdziwą ulgę, że opony zimowe i zepsuty nawiew nie będą już problemem. Jeden problem z głowy i jakoś tak lżej człowiekowi na sercu.

Uwielbiam historię, a w związku z tym uwielbiam przebywać w miejscach historycznych. Porusza mnie energia starych cegieł, o których ułożenie zadbały ręce ponad 800 lat temu, a które w ciszy wspominają i pielęgnują opowieść wielu pokoleń. Z podziwem patrzę na drzewa, które, gdy dobrze się wsłuchać, mówią o życiu, które dawno przeminęło. Specyficzny zapach wielkich komnat, stworzonych na potrzeby człowieka u władzy.

Tak sobie myślę, że gdybym miała wskazać moment, w którym zmieniło się moje życie to była chwila, w której zrozumiałam jak wielki błąd powielam od lat. Oczywiście, zmiana nie była nagła i bezbolesna. Kosztowała i nadal kosztuje, wiele wyrzeczeń, pracy

Niedzielne wyczekiwanie

Weszłam przez drzwi dobrze znanego mi mieszkania. Ten sam jesienno-tytoniowy zaduch od lat, o tej porze roku. Ta sama boazeria, to samo spojrzenie mamy, i taki sam wyrzut w spojrzeniu dzieci, że przyjechałam po nie zbyt szybko. Uspokajam je, bo do domu się nie spieszę. Wracam właśnie ze spotkania z dziewczynami, po wypitej kawie i niezobowiązujących rozmowach. Jednak coś nie daje mi spokoju. Czuję się, jakbym tkwiła w zawieszeniu niedokończonych zdań, niewypowiedzianych oczekiwań i cichych wyrzutów.

I’m a Porsche with no brakes

Ta sobota miała być jak moja każda. Mimo małych zmian w cotygodniowym harmonogramie, nic nie zapowiadało tego, że spędzę trzy godziny na... spaniu. I to tak twardym, że w zasadzie skacząca po mnie Pyśka nie miała szans mnie obudzić, nie przeszkadzał mi odkurzacz (nadal nie jestem pewna, czy faktycznie on pracował) ani hałas zza okna. Ostatnie dwa tygodnie były prawdziwym wyzwaniem, a gdy piszę te słowa, dociera do mnie jak bardzo ta drzemka mi się należała, i jak bardzo mogę być z siebie dumna.

Braki.

Zasiadam do komputera i wzdycham głęboko. Odrywam palce od klawiatury, przecieram twarz dłońmi. Ostatnio czuję się zmęczona własnym życiem, a moją głowę trawią wątpliwości zmieszane z rezygnacją. Jestem zmęczona staniem w miejscu - powiedziałam do Hani, ale to nie do końca prawda. Jej dalsza część jest taka, że jestem również zmęczona ciągłymi zmaganiami z rzeczywistością, którą tak usilnie jakaś część mnie zaklina. I choć nie mogę powiedzieć, że nie skutecznie, to czasem ciężko wykrzesać entuzjazm, gdy już w połowie miesiąca w sakiewce zaczyna prześwitywać dno.

Czwartek. Siadam przed komputerem i w głowie próbuję podsumować wydarzenia. Czasem tak jest, że wieczorem czuję wewnętrzny przymus, by podsumować dzień pełen dobrej pracy i równie dobrych spotkań. Etap w życiu na którym jestem, jest pełen pokruszonych kawałków: tych osobistych i zawodowych. Sklejam codziennie, mozolnie każde możliwe połączenia i uśmiecham się do siebie, oglądając te drobne efekty, dające równie drobne zmiany, co wielką satysfakcję. I wdzięczność.

Skończyłam właśnie intensywny weekend. Weekend częściowo w pracy, częściowo na szkoleniu (jak nazywa to Anita), któremu daleko jest od szkolenia. I choć żyję już 37 lat na tym pięknym świecie, chyba jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w spotkaniu przypadkowej, niewielkiej grupy

Dzień Matki

Czasem mam wrażenie, że doba jest za krótka, świat za wymagający, a ja ciągle próbuję dogonić i sprostać czemuś, co ostatecznie osiągają nieliczni. Czasem wystarczy lekkie potknięcie, bym straciła siły i pluła sobie w brodę przez kolejne dwa dni. Zdarza

Pozytywny vibe

Nie uwierzysz, jak dzisiejszy dzień ze mnie zadrwił. Śmiałabym się sama z siebie, gdyby nie fakt, że jestem zwyczajnie zła i zrezygnowana. Mimo, że poranek miałam bardzo energetyczny i pełen werwy, nie udało mi się zrealizować tego, co założyłam, że

Powrót na poligon

Pisałam tu tak dawno, że w zasadzie, trochę na nowo poznaję edytor. Ciągnie mnie do tego miejsca, gdyż pisać kochałam, kocham i kochać będę. Jednak ostatnimi czasy ciężko mi się zebrać, choć przez głowę przelatuje multum tematów. Multum słów. Biorę

Urodzinowe motto

Miałam nie pracować, bo Darek mi zabronił. “Praca poczeka. Świat się nie zawali. Urodziny nie poczekają” powiedział. No i jak nie zgodzić się z Dariuszem? Pewnie teraz myślisz sobie: Hola hola! A pisanie to nie praca?! No nie. Nie dla

Lista marzeń

Jesienny, weekendowy wyjazd z moimi dziewczynami to zawsze relaks, ale tym razem Ola zarządziła kreatywne prace, i choć głównie była to mapa marzeń, to zupełnie przez przypadek zostawiła nam pracę domową: listę 100 marzeń. I właśnie dziś, w ciepły styczniowy

Żegnaj 2022 roku!

Koniec roku zawsze nastraja mnie nostalgicznie. W głowie robię przegląd miesięcy i wydarzeń, przewijam twarze. Bilansuje plusy i minusy, szukam chwil, w których świadomie lub nie świadomie zasiałam ziarno. Malutki pierdołek, który wykiełkuje w przyszłym roku czyniąc moje życie prostszym

Ciepła, grudniowa sobota.

Miałam wrażenie, że nie zepnę tej soboty. Chciałam załatwić zbyt wiele rzeczy na raz w bardzo krótkim czasie. Wszystkie ważne, więc nawet gdyby ktoś mi kazał stopniować priorytety, nawet za cenę życia: nie byłabym w stanie. I choć wśród sobotnich

Listopadowy weekend z jogą

Kolejne warsztaty jogi za mną. A raczej za nami, bo im więcej czasu spotykamy się “wokół” jogi, tym trwalsze stają się relacje. Joga rozwija nie tylko fizycznie, wzmacniając nasze ciało. Joga wpływa na postrzeganie siebie, życia i ludzi. Otwiera i

Stary Dzierzgoń.

Ciemno, zimno i wilgotno. Naprawdę nieprzyjemnie. Ale stoję i czekam, choć z tyłu głowy mam myśl, że już czas, bo dziecko w domu i teściowa uwiązana. Czuję lekkie zniecierpliwienie i coś jeszcze. Nie wiem do końca co. Żegnam się z

Idealistka.

Jakoś na początku roku ktoś mi powiedział, że jestem idealistką. A raczej na moje stwierdzenie “może i jestem idealistką…” stanowczo i głośno powiedział “oj tak, jesteś”. Do tej pory, gdy wspominam tą sytuację mam mieszane uczucia, próbuję ustalić, czy idealista